W sercu czy na papierku?”
Legalizacja – sama nazwa już odrzuca. Moim zdaniem związek nie idzie w parzejakąkolwiek biurokracją, czy to państwową czy kościelną. Skoro chce z kimś być to z nim jestem tak długo, jak długo jesteśmy szczęśliwi. Nie widzę potrzeby, aby dodatkowo „cementować” uczucia umowami cywilno-prawnymi.
Niektórzy mówią, że w zalegalizowanym związku można być spokojniejszym o partnera, ma się większą pewność, że będzie przy Tobie na dobre i złe. Mnie to nie przekonuje. Przecież istnieje coś takiego jak rozwód i w ostatnich czasach w naszym kraju jest ich coraz więcej. Gdzie więc ta pewność o łączeniu partnerów przez małżeństwo, o czynieniu związku trwalszym? Dla mnie to jakaś bzdura. Wiem z doświadczenia moich rodziców, że rozwód to trauma. Ja takiej przeżywać nie chcę. Jeśli będzie się działo źle, chcę po prostu spakować swoje walizki i zapomnieć o tym co było złe, a nie roztrząsać na ławach sądowych.
Wracając do małżeństwa, według nauki kościoła, ślub to przyrzeczenie, jakie składa sobie dwoje ludzi w obecności Boga. Jest to więc obietnica sobie nawzajem, że będziemy razem dzieląc się radościami, smutkami i wspierając się wzajemnie. Bóg zaś podobno jest wszędzie, nie ma więc znaczenia, gdzie będę ślubowała swojemu partnerowi miłość i na pewno nie potrzebuję do tego urzędów, kościoła.
[fot1 align="right"] gdanszczanka
Uważam, że ślub to coś więcej niż papierek i możliwość wspólnego rozliczenia się w Urzędzie Skarbowym.Jest to rodzaj głębszego przywiązania, „wtajemniczenia”. Dla mnieto dodatkowa więź, która scala dwoje ludzi pragnących iść przez życie i wspierać się w szczęśliwych i gorszych chwilach, w zdrowiu i w chorobie.
Niby to tylko formalność, ale pewność, że facet chce ze mną być i tworzyć dojrzały związek jest dla mnie w tym względzie nieoceniona. Fakt, że ktoś z kim chcę związać przyszłość ma wątpliwości, czy sformalizować to co nas łączy byłby dla mnie jasną sprawą – facet nie jest ze mną na poważnie i ewidentnie chce zostawić sobie prostą furtkę do bezproblemowego odejścia.
Ponadto niezwykłe ważne są względy praktyczne. Pewne drobiazgi z perspektywy czasu nie wydają się problemem, a w rzeczywistości mogą stać się nie lada traumą. Nie chciałabym dostać zakazu wstępu do ukochanego przebywającego w szpitalu tylko dlatego, że jestem NIE ŻONĄ,a jeśli stałaby się jakaś tragedia, nie mieć praw do najmniejszej pamiątki po nim. Tak naprawdę kim ja bym dla niego była w świetle prawa? Kochanką? Sprzątaczką? Współlokatorką? Jak długo można się też przedstawiać kogoś, kto jest najważniejszy w życiu jako dziewczynę, chłopaka, partnera? Jakoś sobie tego nie wyobrażam…
Reasumując: jestem całkowicie za legalizacją związku, jest to dla mnie pewność stabilizacja i znak na stałość uczuć partnera.
Chcesz poznać kobiecy punkt widzenia? Napisz - jako tytuł podaj "Zapytaj kobietę"
13 lat, 5 miesięcy ago